tu nie jest szaro!

Blog o tematyce szeroko rozumianej kultury, tego, co dzieje się wokół, jak jest odbierane (głównie przeze mnie samą)... również z własnego podwórka- czyli Białegostoku.

wtorek, 24 listopada 2009

„Kolor i zapach wirują w głowie, mocno oddychaj, poczuj to w sobie”*




 No i się zaczęło. Jesień trwa, październikowe rozemocjonowanie studentów związane z rozpoczęciem roku akademickiego opadło, więc czas najwyższy na koncerty. Kilka już mamy za sobą, ale wciąż sporo na horyzoncie.
Jutro zagra u nas T.LOVE. Możecie uznać, że koncert, jak każdy inny. W porządku, to kwestia upodobań. Nie wspominam o tym dlatego, że chcę promować zespół czy organizatorów. Zdecydowanie nie, sama też nie jestem wielką fanką T.LOVE. Piszę o ich koncercie dlatego, że według mnie to jeden z nielicznych zespołów na polskiej scenie z takim stażem, który ma w sobie tyle pozytywnej energii. Koncerty T.LOVE są fantastyczne. Staram się być na każdym, który jest w Białymstoku i muszę przyznać, że nigdy nie wyszłam rozczarowana. Owszem, zdarzają się drobne wpadki, ale składa się też na nie tzw. złośliwość rzeczy martwych. Cenię koncerty dlatego, że mogę usłyszeć, jak na żywo brzmi dany wykonawca, zobaczyć to, co uważam za bardzo ważne- jaki kontakt ma z publicznością, czyli ludźmi, którzy przyszli właśnie dla niego i jeśli chodzi o T.LOVE, to ciągle sprawia wspaniałe wrażenie. Będąc na różnych koncertach rzadko zdarzało mi się widzieć taki wulkan energii i takie pozytywne wibracje, jakimi emanują Muniek i jego koledzy.
Już jakiś czas temu stwierdziłam, że koncerty T.LOVE, to te, w których będę uczestniczyła z ogromną przyjemnością. Głównie z powodu atmosfery jaką tworzą, dla ich mocy i oddania, ale nie ma co ukrywać- większość ich piosenek, to bardzo dobrze zrobiona praca. Chciałabym, żeby więcej artystów tworzyło przez tyle lat z taką pasją i żeby z takim samym zapałem i zaangażowaniem oraz szacunkiem okazywali to swoim słuchaczom. Mam nadzieję, że spotkamy się jutro- na koncercie T.LOVE!




*Cytat z piosenki T.LOVE: Na bruku, pochodzącej z albumu Pocisk miłości, wydanego w 1991 roku.

Etykiety: , , ,

sobota, 21 listopada 2009

Akademia Teatralna im. A. Zelwerowicza w Warszawie Wydział Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku.

Teatry mają w sobie coś magicznego, coś przenoszącego jakby w inny wymiar, świat. Lubię teatr, sztuki, grę aktorską. Lubię to widzieć i przeżywać, uczestniczyć w tym. Bardzo wielu mieszkańców Białegostoku ogranicza ilość miejscowych teatrów do dwóch. W sumie racja- Dramatyczny i BTL to te, które są najbardziej znane, reprezentatywne w pewnym sensie. Pomijany często jest Teatr Szkolny im. Jana Wilkowskiego przy Akademii Teatralnej.
Nie wiem dlaczego. Może z powodu umiejscowienia? Paradoksalnie jest w centrum, przy jednej z bardziej uczęszczanych ulic w Białymstoku, tyle tylko, że schowany za bramą, okryty dziedzińcem. Cudownym zresztą, tworzącym atmosferę czarodziejskości. Może z powodu tego, że nie zatrudnia uznanych już aktorów? Być może. W spektaklach biorą udział młodzi ludzie, przyszli wykształceni aktorzy. To jednak nie zmienia faktu, że na scenie czują się jak przysłowiowa ryba w wodzie.
Pracownicy Akademii, jak i jej studenci bardzo ciężko pracują od samego początku nad tym, co pokazują widzom. Najbardziej zapadły mi w pamięci chyba spektakle dyplomowe. W większości przypadków zawierają w sobie wszelkie formy wyrazu scenicznego, formy teatralne. W jednym spektaklu można zobaczyć i grę aktorską, grę lalką, usłyszeć piosenkę. Wszystko to w profesjonalne zorganizowanej scenografii, oprawie muzycznej, choreograficznej. Nie znaczy to jednak, że inne działania wychodzą gorzej- bo gdybym tak stwierdziła- kłamałabym.
Urzeka mnie w tym Teatrze Szkolnym zapał, spontaniczność, energia, pomysłowość. Jakiś czas temu całkiem przypadkiem trafiłam na spektakl, jak się okazało dyplomowy. Tematyka była dość poważna, jednak i ja i inni widzowie śmialiśmy się prawie przez cały czas trwania przedstawienia. Byłam zaskoczona takim podejściem. Po jakimś czasie rozmawiałam z kolegą o takich zjawiskach. Powiedział mi wtedy o tzw. zielonym przedstawieniu, czyli o jednym z ostatnich. Wtedy aktorzy pozwalają sobie na improwizację wymyśloną, taką, o której nikt nie wie wcześniej. Muszę przyznać, że są świetni w grze. Zawsze myślałam, że mogłoby to sprawić trudność nawet profesjonalnym aktorom z długoletnim stażem… a tu proszę!
Myślę, że każda pozytywna opinia to niewiele. To należy zobaczyć! Spektakle, towarzyszące wystawy, możliwość rozmowy z młodymi aktorami, ich nauczycielami. A może już widzieliście coś w Teatrze Szkolnym, hę?
Zachęcam do regularnego odwiedzania strony, żeby obejrzeć zdjęcia, dowiedzieć się czegoś o repertuarze: http://www.atb.edu.pl
Tymczasem pozdrawiam!

Etykiety: ,

niedziela, 15 listopada 2009

Po pierwsze!

Witam, serdecznie i gorąco! Tak oto istnienie mojego bloga stało się faktem. Zastanawiałam się nad tym czego mógłby dotyczyć blog, o czym miałyby być moje posty. Doszłam do wniosku, że będę pisała o tych poczynaniach kulturalnych, które mnie w jakiś sposób urzekły, wywołały jakieś emocje. Żeby się nie zawężać i ograniczać będę brała pod uwagę wymiar ogólnoświatowy, ale postaram się nie stracić z pola widzenia mojego ukochanego Białegostoku.
Póki co pozdrawiam i zapraszam do odwiedzania!